facebook
KATEGORIA: Wywiad

"NADZIEJA" - WYWIAD Z REŻYSERKĄ MARIĄ SØDAHL

05/10/2021 ssf 1 min. czytania

Na ekranach polskich kin możecie już oglądać film „Nadzieja” Marii Sødahl z Andreą Bræin Hovig i Stellanem Skarsgårdem w rolach głównych. To historia choreografki Anji, która tuż przed Bożym Narodzeniem dowiaduje się, że ma nawrót choroby i zostaje zdiagnozowana z nieuleczalnym nowotworem. Życie jej oraz jej najbliższych rozpada się na kawałki. „Nadzieja” bazuje na doświadczeniach reżyserki i jej własnej walce z chorobą, co czyni ten obraz wyjątkowo osobistym. Miałyśmy okazję porozmawiać z Marią o procesie powstawiania tego filmu.


 

„Nadzieja” jest oparta na wydarzeniach z Twojego życia. Czy w związku z tym trudno pracowało Ci się nad filmem? Jak bardzo historia opowiedziana w nim różni się od Twoich osobistych doświadczeń?

Powinnam chyba zacząć od tego, że w ogóle nie chciałam robić tego filmu. Zajęło mi trzy lata, żeby przetrawić wszystko, co wydarzyło się w moim życiu, żeby w ogóle podejść do tego tematu i zacząć pracę nad produkcją. Po dobrym przyjęciu mojego poprzedniego filmu, dostałam propozycję wyreżyserowania dużego amerykańskiego tytułu z duńskim producentem. Niestety w związku z moją chorobą, nie byłam w stanie zaangażować się w projekt. To był okres przymusowej przerwy zawodowej, która była oczywiście konieczna. Kiedy wyzdrowiałam, chciałam wrócić do pracy, ale powrót do pisania był dla mnie trudny. Przyjaciel powiedział, że nie ma dla mnie zawodowo innej drogi, musiałam uporać się z tym, co mnie spotkało, żeby zacząć od nowa. Musiałam zamknąć ten rozdział.

 

Czy proces twórczy jako forma autoterapii jest koniecznością, gdy jest się wrażliwym artystycznie? A może to jednak trend?

To zależy od twórcy, ale ja postrzegałam to bardziej jako trend i dlatego miałam do tego naprawdę negatywny stosunek. Obawiałam się momentu, gdy film staje się zbyt osobisty i przez to nader emocjonalny. Jednak gdy uświadomiłam sobie, że bez tego nie ruszę dalej, zaczęłam oswajać się z myślą, że nie mam wyjścia i muszę ten film zrobić. Zajęło mi kilka lat, żeby dopracować scenariusz, który opowiada historię, z którą, mam nadzieję, ludzie się utożsamiają, bo sami mają podobne doświadczenia. Chciałam znaleźć właściwą ścieżkę, żeby trafić z tym niełatwym tematem do widzów. Oczywiście pomimo początkowych obiekcji, skończyło się na tym, że całość bazuje na mojej historii.

 

Jak wyglądał proces powstawania tak osobistego filmu?

Musiałam przede wszystkim przedyskutować to z rodziną, która stanowi filar tej historii. Najpierw skonsultowałam to z mężem i zapytałam, czy mógłby popracować ze mną nad przełożeniem naszych doświadczeń na scenariusz. Odbyłam też serię spotkań z naszymi dziećmi. To wszystko działo się cztery lata po trudnych wydarzeniach, z którymi musieliśmy się zmierzyć. Zależało mi na tym, by zgodzili się, żebym opowiedziała naszą historię, przedstawiła rodzinę jako złożony organizm.

 

Czy pamiętasz moment, w którym Twoja rodzina zobaczyła film po raz pierwszy?

Zawarłam z nimi nieformalną umowę, że mogę opowiadać o nich w kontekście procesu tworzenia filmu, ale nie będę rozmawiać ani o ich reakcjach na film, ani o stosunku emocjonalnym do projektu. Tego będę się trzymać. Wszyscy przeczytali scenariusz, wiedzieli jak planujemy zobrazować poszczególne wydarzenia inspirowane naszym życiem, i jakie decyzje obsadowe podjęliśmy. Mój mąż był bardzo zaangażowany w proces w zasadzie od samego początku, co było dla mnie ogromnym wsparciem. Dla mojej rodziny Nadzieja jest czymś więcej niż tylko filmem. Nie mogę opowiadać o reakcjach, czy emocjach moich najbliższych, bo to jest ich doświadczenie, część ich historii, do której ja nie mam prawa.

 

Film zbiera bardzo dobre recenzje i wielu postrzega go jako historię o miłości skonfrontowanej z ekstremalną sytuacją. Główni bohaterowie są inspirowani Tobą i Twoim mężem. Jak wyglądał casting?

Bardzo się cieszę, że film został tak odebrany. Muszę powiedzieć, że dla mnie zawsze była to przede wszystkim historia o miłości, a cały wątek medyczny tylko ją dramaturgicznie napędza. Jeśli chodzi o postacie Anji i Tomasa, od samego początku założyłam, że ich relacja nie może odzwierciedlać mojego małżeństwa. To byłoby bardzo niekomfortowe dla aktorów, a dla mnie, jako reżyserki, bardzo ważne było nowe spojrzenie na historię. Mogę zdradzić, że najpierw znalazłam Tomasa, mimo że to nie on jest tu głównym bohaterem. Stellan jest niezwykle wrażliwą osobą, a do tego jest bardzo zaangażowany. Jako aktor posiada wszystkie cechy, żeby poradzić sobie z tą postacią. Jeśli chodzi o Anję, nie miałam w głowie jasnej wizji na to, kto powinien ją zagrać. Przez dłuższą przerwę zawodową, nie do końca wiedziałam, co się dzieje na norweskiej scenie teatralnej i filmowej, i czy pojawiły się jakieś nowe, ciekawe twarze. Na castingi zaprosiłam 15 aktorek. Kiedy poznałam Andreę od razu wiedziałam, że to ona będzie filmową Anją. Mimo że jest drobnej postury, ma bardzo dużo energii. Okazało się, że razem ze Stellanem tworzą idealny duet. Obydwoje mają sentymentalne dusze, które potrafią pokazać na ekranie, a to było dla mnie kluczowe. W filmie poruszamy tematy choroby i śmierci, potrzebowałam więc aktorów, którzy będą na tyle wrażliwi, żeby nadać wszystkiemu odpowiedniej lekkości, zachowując powagę sytuacji. Bardzo zaskoczyło mnie to, jak często śmialiśmy się na planie. To było bardzo pomocne.

 

Czy wszyscy aktorzy na planie byli zawodowcami?

Nie, ale to było w pełni celowe. Chciałam, żeby wątek medyczny był bardzo autentyczny, więc na casting do ról personelu medycznego zapraszałam lekarzy i pielęgniarki. Myślę, że dzięki temu osiągnęliśmy zamierzony efekt. Filmowe dzieci Anji i Tomasa to mieszanka profesjonalistów i amatorów. Filmowy tata Anji nie jest aktorem, a norweskim poetą.

 

Praca nad którą sceną najbardziej zapadła Ci w pamięć?

Gdybym miała wybrać tylko jedną, myślę, że byłaby to ta świąteczna. Według mnie jest trochę w klimacie bergmanowskiego Fanny i Alexander. Tylko że na sterydach (śmiech). Na cały film patrzę jak na obraz z gatunku kina drogi, z tym że tu od szpitala do szpitala, z przerwami na rozmowy. Spora część interakcji między dwójką głównych bohaterów ma miejsce w sypialni, co ma oczywiście znaczenie symboliczne. Ta przestrzeń zmienia się, kiedy wkracza w nią choroba.

 

Skoro już padło nazwisko Bergmana, musimy zapytać o to, jaki jest Twój stosunek do jego twórczości, masz jakiś ulubiony film?

Nie jestem wielką fanką Bergmana, ale bardzo doceniam niektóre jego filmy. Gdybym miała wybrać ulubiony, byłaby to pewnie Persona. Na drugim miejscu Fanny i Alexander.

 

Na koniec zapytamy jeszcze – czym dla Ciebie jest nadzieja?

To miał być tylko roboczy tytuł filmu, ale w trakcie zdjęć doszłam do wniosku, że to słowo naprawdę idealnie pasuje do tej historii. Wydaje mi się, że w życiu najważniejsza jest miłość, nie tylko taka romantyczna. Ważne jest, by ją okazywać, ale także przyjmować, a to czasami jest największym wyzwaniem. Gdy stajesz w obliczu takiej sytuacji jak Anja, bardzo szybko uświadamiasz sobie, jak dotychczas żyłeś. Chciałabym, żeby ten film pokazywał, że mimo trudności, nigdy nie jest za późno, żeby coś zmienić – swoje życie i relacje z bliskimi. To daje nadzieję.