facebook
KATEGORIA: Film

Wikingowie i The Beatles w jednym uniwersum — o filmie „Ostatni wiking”

10/16/2025 ssf 1 min. czytania

Anders Thomas Jensen i Mads Mikkelsen ponownie łączą siły (i już wiadomo, że nie po raz ostatni). Uznany reżyser i jeden z najpopularniejszych skandynawskich aktorów mają na koncie dziewięć wspólnych projektów  i wszystko wskazuje na to, że ta formuła wciąż działa. Ich najnowszy film to powrót do czarnej komedii i absurdalnego humoru, do którego duński reżyser zdążył już nas przyzwyczaić, ale nie pozbawiony refleksji nad kondycją psychiczną człowieka w dzisiejszym świecie — dobrze nie jest.


Braterstwo wystawione na próbę

Dwaj bracia Anker (Nikolaj Lie Kaas) i Manfred (Mads Mikkelsen) — po kilkunastu latach rozłąki wyruszają na poszukiwanie zrabowanych w przeszłości pieniędzy. Oczywiście, pojawia się problem. Okazuje się, że Manfred od lat żyje w przekonaniu, że jest… Johnem Lennonem. Cierpi na dysocjacyjne zaburzenie osobowości, będące skutkiem traumy. Mieszka z siostrą Freją (Bodil Jørgensen), która w nowej dla Ankera rzeczywistości stara się wyjaśnić mu przypadłość brata. Nie ułatwia tego presja, bo po piętach mężczyznom depcze Flemming (nieco psychopatyczny Nicolas Bro), który nie cofnie się przed niczym, by odzyskać swoją część łupu.

Największą siłą filmu jest relacja Ankera i Manfreda. Kaas i Mikkelsen świetnie się uzupełniają i mają znakomitą ekranową chemię. Choć trzeba przyznać, że to ten drugi wychodzi tu dalej poza swoje aktorskie emploi. Udowadnia, że doskonale odnajduje się w komediodramacie, kreując postać neurotyczną, zagubioną, a jednocześnie, gdy sytuacja tego wymaga — zdeterminowaną.

Wszystkie szalone pomysły Jensena

Duński reżyser i scenarzysta jak zwykle zadbał o to, by postacie, które poznajemy, dostarczały widzom niezapomnianych wrażeń. Manfred, poza tym, że uważa się za Johna Lennona, notorycznie porywa psy sąsiadów (i nie tylko) i jest do bólu szczery. Gdy Anker zabiera go do rodzinnego domu, okazuje się, że jedynym sposobem na poprawę jego samopoczucia jest… reaktywacja zespołu The Beatles, którego członkami zostają pacjenci szpitali psychiatrycznych cierpiący na zaburzenia osobowości.

Czy doczekacie się ich wykonania „With a Little Help from My Friends”? Tego nie zdradzę.

Jensen przedstawia świat i bohaterów w sposób, któremu nie sposób odmówić osobliwego uroku. Pęknięcia i problemy postaci to często doświadczenia, z którymi łatwo się utożsamić, bo za fasadą tragikomedii kryje się kolejna opowieść o ludziach doświadczonych przez życie i świecie, w którym przetrwać można tylko z bliskimi u boku.

Wikingowie w popkulturze

Ciekawym elementem fabuły jest wprowadzenie legendy o „Ostatnim wikingu”, która w przewrotny sposób spina tę opowieść klamrą narracyjną. Wikingowie to temat, który w różnych wydaniach, mniej lub bardziej ambitnych czy dosłownych — regularnie pojawia się na ekranie i odnosi sukcesy. Od kanadyjsko-irlandzkiego serialu ,,Wikingowie” (sześć sezonów), przez norweski coming of age ,,Ragnarok” (trzy sezony), aż po epickiego ,,Wikinga” Roberta Eggersa, który, choć ambitny okazał się finansową porażką (przy estymowanym budżecie 70–90 milionów dolarów zarobił jedynie 69 milionów).

W opowieści Jensena Manfred od dziecka fascynuje się Wikingami i ich kulturą i właśnie przez to pada ofiarą szkolnego bullyingu. Atrybuty kojarzone z tym archetypem wydają się współcześnie lekko przestarzałe  i co najmniej godne politowania, ale tylko pozornie. Bo ,,Ostatni wiking” to tak naprawdę opowieść o sile braterstwa i odwadze, by walczyć do końca mimo przeciwności losu.

Reżyser podrzuca widzowi różne „smaczki” nawiązujące do nordyckiej tematyki jak np. scenograficznie, pojawiają się runy, a siostra braci nosi imię Freja, nawiązujące do jednej z najważniejszych i najpiękniejszych bogiń w mitologii nordyckiej.

Lubię wracać tam, gdzie byłem już?

Nie mogę powiedzieć, że ,,Ostatni wiking” jest moim ulubionym filmem Jensena. Podoba mi się, że z niektórymi pomysłami reżyser idzie na całość, choć duża w tym zasługa faktu, że od lat pracuje z tymi samymi ludźmi. To tworzy ciekawy paradoks, bo z jednej strony otrzymujemy jakościowe kino, które dla wielu będzie idealną propozycją na jesienny wieczór, z drugiej — pozostaje pewien niedosyt, bo mam wrażenie, że w sumie już to wcześniej widziałam. Pytanie, czy warto zmieniać układ, który działa i ma swoich odbiorców? Pewnie nie, ale wierzę, że ten duet jeszcze mnie zaskoczy.

 

,,Ostatni wiking” w reżyserii Andersa Thomasa Jensena miał swoją międzynarodową premierę na festiwalu filmowym w Wenecji. Na ekranach polskich kin już od 17 października. Dystrybutorem filmu jest Best Film.