facebook
KATEGORIA: Literatura

Zawsze interesowało mnie to, co jest pod powierzchnią - wywiad z Moą Herngren

07/12/2025 ssf 1 min. czytania

Co się dzieje, gdy dorosłe rodzeństwo musi rozliczyć się z przeszłością, o której wolałoby zapomnieć? Moa Herngren, znana szwedzka pisarka i współtwórczyni serialu „Rodzina plus”, w swojej najnowszej książce „Rodzeństwo” zagląda pod powierzchnię rodzinnych relacji – tam, gdzie kryje się najwięcej emocji i niezaleczonych ran. Zainspirowana własnymi doświadczeniami jako młodsza siostra dwóch braci, tworzy historię, która dla wielu czytelników może być aż za bardzo znajoma. Interesuje ją to, co przemilczane i zapamiętane „po swojemu”. Jej bohaterowie bywają trudni, ale bardzo ludzcy – tacy jak my, czytelnicy. W naszej rozmowie opowiada o pisaniu, które zaczyna się od ciekawości i kończy na próbie zrozumienia siebie i innych.


Kiedy myślę o historii rodzeństwa osadzonej w Szwecji, moim pierwszym skojarzeniem są „Dzieci z Bullerbyn”, ale Twoja twórczość kierowana jest do innego odbiorcy niż książki Astrid Lindgren. Dlaczego skupiasz się głównie na relacjach rodzinnych?

Wszystko zaczęło się w momencie, gdy poznałam mojego męża, Tomasa Westlunda, i zaczęliśmy pracować nad serialem „Bonusfamiljen” (pl. „Rodzina plus”). Właśnie wtedy zaczęłam naprawdę odkrywać, jak bardzo różni się funkcjonowanie w rodzinie patchworkowej-tytułowej bonusfamiljen, od tradycyjnej rodziny nuklearnej. Chciałam zrozumieć, na czym polegają trudności w takim, jak na tamte czasy, wciąż niecodziennym układzie. Wydało mi się to na tyle interesujące, że postanowiliśmy zaproponować tę tematykę w formie serialu telewizyjnego i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Serial zyskał dużą popularność. Tematem mojej ostatniej książki są z kolei relacje między rodzeństwem, to niezwykle fascynujące zagadnienie i wiem to z autopsji. Rodzeństwo jest z nami od początku, towarzyszy nam w dzieciństwie i dorastaniu-przechodzi z nami przez cały formatywny proces. To relacja w pewnym sensie “z nadania”, z którą mimo wszystko próbujemy się jakoś ułożyć. Bywa w niej dużo napięcia i emocji-często są to relacje burzliwe.

Choć „Rodzina plus”, o której wspomniałaś, jest dostępna w Polsce, wydaje mi się, że wciąż pozostaje produkcją niszową – nie weszła do mainstreamu tak jak w Szwecji. To właściwie pierwsza taka współczesna produkcja poruszająca ten temat. Czy serial wywołał jakieś kontrowersje?

Nie, nie było kontrowersji. Zarówno książka, którą napisałam jak i serial zostały przyjęte bardzo entuzjastycznie. Serial miał ogromną widownię, ponieważ temat był niezwykle aktualny – w Szwecji mamy coraz więcej rodzin patchworkowych. Widzowie utożsamiali się z bohaterami i chcieli rozmawiać o ich losach. Poruszaliśmy czasem trudne tematy, ale staraliśmy się, by nie było w tych historiach zbyt wiele mroku. Bardzo się cieszę, że w pewien sposób przyczyniliśmy się do oswajania tego tematu i zdejmowania pewnego tabu.

Twój książkowy cykl, który doczekał się polskiego tłumaczenia, nosi tytuł „Sceny z życia rodzinnego”, co natychmiast nasuwa skojarzenia z Ingmarem Bergmanem i jego kultowymi „Scenami z życia małżeńskiego”. Czy spotkałaś się z takimi porównaniami ze strony odbiorców?

Muszę przyznać, że w Szwecji nikt nie zbliża się do tego typu porównań. Zdarza się to za granicą, gdzie zestawianie czyjejś twórczości z Bergmanem nie jest niczym niezwykłym, czy kontrowersyjnym. Nie wiem do końca, dlaczego tak jest i czemu w Szwecji wciąż mamy pewien problem ze spuścizną Ingmara Bergmana. Oczywiście ze względu na „Sceny z życia małżeńsko” miałam pewne obawy, pisząc książkę „Rozwód”. Zastanawiałam się, co nowego mogę wnieść do dyskusji o rozpadzie związku, czy mogę powiedzieć coś nowego. Obawy przegrały z ciekawością, która napędza mnie w pracy twórczej. Poza tym moje książki są bardzo bliskie otaczającej mnie rzeczywistości. Fakty są takie, że otacza mnie wiele rozwiedzionych par, więc chciałam przyjrzeć się temu zjawisku bliżej. Co dzieje się, kiedy po latach wspólnego życia ktoś nagle decyduje się odejść. Czy to można przewidzieć, jakoś się przygotować, czy zawsze jest to niespodzianka. Myślę, że wszystkie moje książki mają u podstaw refleksje na temat tego, na ile tak naprawdę znamy naszych bliskich oraz w jakim stopniu znamy samych siebie?

„Rodzeństwo” to historia trójki bohaterów: Ullis, Andrei i Rasmusa.  Szybko wychodzi na jaw, że łączy ich wiele napięć i nierozwiązanych spraw z przeszłości, a wszystko przez rodzinną tajemnicę sprzed lat. Narracja prowadzona jest z perspektywy każdego z nich. To bardzo ciekawa wiwisekcja relacji między ludźmi bliskimi z nadania. Skąd to zainteresowanie dynamiką relacji między rodzeństwem?

Mam 57 lat i sporo życiowego doświadczenia w tym temacie (śmiech). Jestem młodszą siostrą dwóch starszych braci, więc inspiracje podyktowała moja rodzinna historia. Co więcej, nie potrafiłabym zliczyć, ile rozmów odbyłam z przyjaciółmi o ich relacjach z rodzeństwem, to jest temat rzeka. Te relacje są tak różne i nie zawsze piękne – miewają mroczne oblicze. W rodzinach moich rodziców wciąż trwają konflikty między bliskimi. Najważniejsze było dla mnie wiarygodne zbudowanie postaci. Korzystałam nie tylko z własnych doświadczeń, ale też czytałam wiele książek psychologicznych na temat relacji między rodzeństwem. Studiowałam anatomię konfliktu i jego możliwe rozwiązania. Co ciekawe, większość sporów między rodzeństwem ma korzenie w dzieciństwie i wynika z poczucia niesprawiedliwości albo odrzucenia — ktoś czuł się mniej kochany, niedoceniony i może być tego nie do końca świadomym. To napięcie może trwać przez całe życie i jeśli go nie odkryjemy i nie przepracujemy, to może nam zatruwać życie.

Podoba mi się, jak łatwo jest odnaleźć siebie w Twoich bohaterach. Myślę, że każdy znajdzie w nich coś, co przypomina mu jego własne emocje i reakcje na różne sytuacje – niekoniecznie te dobre. Ja odnalazłam najwięcej z siebie w Andrei, ale to chyba z powodu mojej sytuacji socjoekonomicznej.

Zapewniam Cię, że nie jesteś jedyna! (śmiech) Wiem, że wielu czytelników czuje frustrację wobec tych bohaterów, ale przecież to ludzie tacy jak my. Mam nadzieję, że lektura książki budzi przede wszystkim empatię wobec nich. Obserwując, jak się zachowują w trudnych sytuacjach, warto zatrzymać się i zapytać: „A ja? Co bym zrobił/zrobiła na ich miejscu?” W każdym z nas tkwią różne strony osobowości — nie zawsze te najlepsze. Mnie najbardziej interesuje to, co ukryte pod powierzchnią, to, o czym zwykle nie chcemy i nie potrafimy mówić.

Jako starsza siostra dziękuję Ci za to, że zdjęłaś z nas brzemię tych, które zawsze muszą być wzorem!

Nie ma za co (śmiech). Wiem, jaka presja na was ciąży. Wbrew społecznym oczekiwaniom postanowiłam, że starsza siostra będzie „czarną owcą” w rodzinie — to nadało tej relacji zupełnie inny wymiar. Dlatego opowieść zaczyna się z perspektywy Andrei, młodszej siostry, z którą również czuję największą bliskość.

Jesteś bardzo szczegółowa w opisie codziennego życia bohaterów — dokładnie opisujesz, co jedzą, co noszą. Zakładam, że nieprzypadkowo pochodzą też z dzielnicy Hässelby?

Cieszę się, że to zauważyłaś! Położenie geograficzne ma tutaj ogromne znaczenie. Dopiero po jakimś czasie zdecydowałam, że to będzie Hässelby. Mój „bonusowy” syn, który ma 34 lata, przeprowadził się tam kilka lat temu, więc miałam okazję dobrze poznać te okolice. To stara dzielnica Sztokholmu, która świetnie oddaje ideę awansu klasowego. Zaczynasz w zwykłym mieszkaniu, ale z czasem jeśli uda Ci się zrobić karierę, lepiej zarabiasz, to naturalne jest, że przenosisz się do domu – tak się stało np. z Andreą. Dzielnica leży na linii metra, co ważne, bo ułatwia poruszanie się bohaterów — to był dobry wybór. Mogłam tym samym pokazać różnice między rodzeństwem, które jest związane nie tyle z ich wiekiem, ile z pokoleniem, do którego należą. Co jest dla nich ważne, jak definiują siebie. Tym samym, również na tym polu widać różnicę między siostrami, a bratem.  Najmłodszy z rodzeństwa, Rasmus, nie potrafi utożsamić się z doświadczeniami swoich sióstr. Był osamotniony w swoim dorastaniu.

Skoro już mowa o Rasmusie, to łączy mnie z nim pokoleniowe doświadczenie czytania „Harry’ego Pottera” – z tym że ja dostałam pierwszą część od taty, nie od siostry, ale to i tak coś, co zapamiętam na zawsze.

Świetnie, że to wyłapałaś i możesz się do tego odnieść. „Harry Potter” naprawdę ma w sobie magię — łączy ludzi. Mam koleżankę, która do dziś słucha tych książek przed snem. To bardzo urocze i pełne sentymentu. Nie wiem, czy w obecnych czasach jest jeszcze szansa na książkę, która stanie się takim fenomenem łączącym różne pokolenia, która tak pobudzi masową wyobraźnię odbiorców na całym świecie.

Twoja książka opowiada także o wspomnieniach – o tym, jak kształtują naszą teraźniejszość i jak bardzo potrafią ją komplikować.

Im więcej się przyglądam temu zagadnieniu, tym bardziej mnie ono fascynuje. Niestety nie możemy w pełni ufać naszym wspomnieniom. Wspominając pewne wydarzenia z naszego życia, po latach nie wiemy do końca, jak to naprawdę było. Co sobie dopowiedzieliśmy, o czym zapomnieliśmy, a co może odrobinę wyolbrzymiliśmy. Wspomnienia nosimy ze sobą, są częścią nas, ale sposób, w jaki pamiętamy pewne wydarzenia, może mieć znacznie mniej wspólnego z rzeczywistością, niż nam się wydaje. I oczywiście jedno zdarzenie, w którym uczestniczyły różne osoby, to tak naprawdę wielorakie, często mocno różniące się od siebie opowieści. Chciałam to podkreślić dzieląc “Rodzeństwo” na rozdziały dedykowane różnym postaciom. Każdy dostał swój głos w sprawie.

Na koniec chciałam zapytać o Twój najnowszy projekt serialowy „Ditched Girl Diaries” (org. „Halva Malmö består av killar som dumpat mig”). Niestety książka, na podstawie której powstał scenariusz nie została przetłumaczona na polski, ale akurat ja mam szwedzką wersję książki. Wiem, że była ona bardzo popularna w Szwecji. 

Tak, książka Amandy Romare była szalenie popularna. Pewnego dnia skontaktował się ze mną producent, który wykupił prawa do jej ekranizacji. Przeczytałam ją i bardzo mi się spodobała. To szczera do bólu opowieść o ludzkich słabościach, podana w zabawny sposób. Było to dla bardzo ciekawe wyzwanie, bo w przeciwieństwie do “Rodziny plus” nie pracowałam na bazie swojej książki i byłam częścią większego zespołu scenarzystów. To było bardzo ciekawe i inspirujące.  Serial jest już ukończony i z tego, co wiem, premiera planowana jest na jesień.

 

Moa Herngren, szwedzka pisarka, scenarzystka i dziennikarka, była redaktor naczelna magazynu „Elle”. Mistrzyni w odmalowywaniu złożoności relacji pomiędzy najbliższymi. Jej książki: „Rozwód”, „Teściowa” oraz „Rodzeństwo” (przetłumaczone na język polski przez Wojciecha Łygasia) zostały wydane w Polsce przed wydawnictwo Albatros, któremu dziękuję za umożliwienie rozmowy z autorką.